Mara, Luke, Bloom i Ben, zostali otoczeni przez nieznanych im żołnierzy. Jeden z nich. Podszedł do nich. Był to szatyn o zielonych oczach. Johnny Black, dowódca rebelii zimskiej.
-No kogo my tu mamy.-powiedział Johnny-Sam Benjamin Slava. Co cię sprowadza w nasze skromne progi?
-Black. Milutki do ostatniej deski.
-Ha ha! Och Slava, ty jak coś powiesz. A propo, co tu robią gwardziści Nate Swan'a i ty wśród nich?
-Och, zamknij się!
-Ben.-powiedziała Bloom, łapiąc Bena za dłoń.
-Och, moja droga.-powiedział Johnny-Myślisz, że on cię kocha? Haha! On tylko cię wykorzystuje, nic do ciebie nie czuje. Biedactwo. Biedna, Bloom.
-Skąd znasz moje imię?
-Ech...Nate, mnie po was przysłał.-powiedział Black, uderzając Ben'a końcem blastera.
Młody Slava, stracił przytomność.
-Ben!-powiedziała Tink, łapiąc go-Czemu mu to zrobiłeś?!
-Dla jego dobra.
-Jesteś okropny.
-Wybacz złotko, ale ja nie jestem z Imperium tak jak ty i twoja przyjaciółka.
-Nie jestem już w Imperium!
-Ach. To szkoda.
(Benjamin P.O.V)
Otworzyłem oczy, byłem w jakimś nieznanym mi miejscu. Próbowałem usiąść, ale każda próba powodowała ból głowy. Rozejrzałem się, jak było to możliwe. Obok łóżka, na krześle siedziała kobieta. Która cały czas na mnie patrzyła i po chwili uśmiechnęła się do mnie. Skądś ją znam. Tylko z skąd?
-Obudziłeś się, wreszcie .-powiedziała kobieta.
-Jak długo spałem?
-Z trzy dni.
-Wybacz, że tak się spytam. Ale kim jesteś?
Z twarzy brunetki zniknął uśmiech.
-Nie pamiętasz mnie?-powiedziała brunetka, siadając na łóżku.
-Nie. Chyba. Nie wiem.
-Jestem Bloom. Bloom Solo.
Bloom Solo. To nie ta co prawie bym zabił? To ta która muskała ustami, moich ust?
-Zmieniłaś się po tych trzech dniach.
-To, że ścięłam włosy?
-Może?
-Przestań.
-Ale co mam przestać?
-No to jak się na mnie patrzysz.-nasze nosy się stykały.
-A co w moim patrzeniu jest złe?
-Wygląda to jak byś chciał mnie czytać jak otwartą księgę.
-Ja cię nie czytam. Ja cię zgaduje.
Nasze usta złączyły się w pocałunek. Jej ręce powędrowały do moich włosów.
(Mara P.O.V)
-Ile ona będzie siedzieć u tego Slavay?-powiedziałam.
-Nie potrzebnie się martwisz.-powiedział Luke.
-Blondasku. Widziałeś na jego aktach i filmach kim on naprawdę jest.
-To, że jest wojownikiem ognia i pionkiem Rick'a Swan'a. To nie znaczy, że może się on zmienił.
-A jeśli nie? I co jeśli oplata sobie Tink wokół palca?
-Skarbie, uspokój się.
-No ale...
-Troszczysz się o Bloom. Wiem.-pocałował mnie w policzek.
A nie mówiłam jeszcze. Ja i Luke jesteśmy parą od wczoraj. Czy to nie wspaniale? A jeszcze coś. Elena i Nate się chajtają z dwa dni! Ale jeszcze nie mam sukienki! A ty czemu tak na mnie paczasz Skywalker? Ej, ej. Chciałeś buziaka? Czemu nie mówiłeś? No ktoś czasem musi zrobić pierwszy krok.
______________________________
Proszę oto rozdział trzynasty.
NMBZW!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz